Choć nie udało mu się niestety zakwalifikować do głosowania w tegorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego to zainteresowanie mieszkańców jest spore.
Czy projekt zaproponowany w tym roku do Budżetu Obywatelskiego przez radną Katarzynę Syryjczyk-Słomską doczeka się kiedyś realizacji? Tego nie wiemy (choć bardzo mu dopingujemy), ale tłumaczymy w czym rzecz.
Wzorem m.in. niezwykle popularnego w Tychach wodnego placu zabaw, który każdego lata niejako zastępuje naszym kilkuletnim sąsiadom beztroskie pluskanie w Jeziorze Paprocańskim – przez rozkwit sinic – poszła mikołowska radna Katarzyna Syryjczyk-Słomska. Nasza wersja miałaby zostać ulokowana na terenie miejskiego kąpieliska OR Planty. Radna wyceniła koszt realizacji inwestycji na 200 tysięcy złotych i właśnie z tego powodu komisja weryfikacyjna odrzuciła jej wniosek. Zdaniem urzędników to niewystraczająca kwota. Dla porównania – suma, jaką wydał Urząd Miasta Tychy na budowę stworzonego w 2011 roku na terenie OW Paprocany wodnego placu zabaw to 1,7 mln złotych.
W Mikołowie realne koszty dostosowania terenu przekraczają pulę, jaka przeznaczona jest w budżecie obywatelskim na projekty ogólnomiejskie (to 200 tysięcy złotych). Radna nie chce jednak, by pomysł przepadł.
Myślę jednak, że pomysł wart jest realizacji. Stopniowe "odświeżanie" i "uatrakcyjnianie" naszego kąpieliska jest konieczne. Wielokrotnie zgłaszałam pomysł rozpoczęcia modernizacji otwartego kąpieliska od takiego elementu, ponieważ zdaję sobie sprawę, że kompleksowe odnowienie basenu wiąże się z ogromnymi kosztami, na co w budżecie miasta ciężko jest wygospodarować środki jednorazowo. Propozycję realizacji tego pomysłu złożę także do budżetu miasta na 2019 rok – informuje Katarzyna Syryjczyk-Słomska na Facebooku.
Odzew mieszkańców jest bardzo pozytywny, a my postanowiliśmy zapytać kilkoro rodziców, mieszkających w Mikołowie o opinię:
Mieszkam na Krakowskiej, do Tychów to kilkanaście minut jazdy samochodem i latem często jeździmy z mężem i naszą córką na Paprocany. Gdyby coś podobnego było na basenie na Plantach to nie musielibyśmy marnować paliwa. W Tychach oswajamy malutką z wodą, na naukę pływania jest za wcześnie. Brakuje takiego miejsca u nas – ocenia pani Marta, którą spotkaliśmy na spacerze z córką.
Odkąd otwarli Wodny Park w Tychach to moja trójka w prawie każdy weekend wakacji ciągnie tam. Nie mam już maluchów w domu, więc taki pomysł mnie już nie dotyczy, ale rodzice malutkich dzieci na pewno na tym skorzystają. Chyba jedyny problem to duże koszty – przekazuje pan Krzysztof.
A jakie jest Wasze zdanie? Czekamy na komentarze!