W sołectwie Mokre pojawił się barszcz Sosnowskiego – trująca i bardzo niebezpieczna roślina, wywołująca bolesne oparzenia.
Władze sołectwa Mokre poinformowały kilka dni na Facebooku o pojawieniu się na łąkach i nieużytkach kilkunastu okazów barszczu Sosnowskiego, inaczej zwanego zemstą Stalina, którego potoczna nazwa ma związek z krajem pochodzenia barszczu - została przywieziona do Polski bezpośrednio przed śmiercią Stalina ze Związku Radzieckiego, a sama pochodzi z Kaukazu. Barszcz miał być w krajach bloku wschodniego tanią i ekspansywną pod względem wzrostu paszą dla zwierząt. Bydłu i trzodzie nie przypadł jednak do gustu. Świetnie natomiast przyjął się na polskiej ziemi, szybko wypierając rodzime gatunki roślin. Jedna bylina może wydać w sezonie do 70 tysięcy nasion, które potrafią przetrwać w bardzo trudnych warunkach.
Pojawienie się na terenie Mikołowa barszczu Sosnowskiego nie jest zjawiskiem niespotykanym. Według Pracowni Stosowanej Ekologii Roślin Wyższej Szkoły Ekologii i Zarządzania w Warszawie, to właśnie na Śląsku tworzą się jedne z największych skupisk barszczu w Polsce.
Dlaczego roślina stanowi tak duże zagrożenie dla przebywających w jej pobliżu? Przez furanokumarynę, związek organiczny zawarty w olejkach eterycznych barszczu, które są dla człowieka skrajne toksyczne, a po nawet niewielkim kontakcie ze skórą łączą się z DNA naszych komórek, co prowadzi do ich obumierania.
Barszczu wcale nie trzeba dotykać, by zostać poparzonym! W upalne i suche dni toksyny, które wydziela roślina mogą unosić się w powietrzu nawet do 4-5 metrów od niej samej! Prowadzi to do poparzenia górnych dróg oddechowych, oczu, a także ust.
Podstawową reakcją, która występuje u osoby poparzonej barszczem są surowicze bąble na powierzchni skóry. Im większa powierzchnia poparzenia tym gorzej, znane są bowiem przypadki, w których objętą poparzeniem kończynę trzeba było amputować ze względu na niemożność opanowania zakażenia ran. U większości osób, które miały kontakt z barszczem pozostają po oparzeniu ciemne, głębokie blizny po bardzo trudno i długo gojących się ranach. Ciemne zabarwienie skóry w miejscach poparzenia może utrzymywać się latami.
Sam kontakt toksyny ze skórą nie oznacza automatycznie poparzenia. Problem pojawia się po wystawieniu jej na słońce, które powoduje rozległe rany, gdyż furanokumaryny z barszczu są fitofototoksynami – reagują w połączeniu z promieniami słonecznymi. Jak ustrzec się przed poparzeniem? Natychmiast umyć skórę ciepłą wodą z mydłem, obficie spłukać i nie wystawiać tej części ciała na słońce. Alergicy – by nie doprowadzić do wstrząsu anafilaktycznego – powinni wyposażyć się w przyjmowane leki, a najlepiej skonsultować się z lekarzem. Niestety, uczulenie nie zawsze ujawnia się od razu lub w ciągu pierwszych 12 godzin od kontaktu. U niektórych osób może pojawić się nawet po tygodniu od kontaktu z barszczem.
Roślina jest szczególnie niebezpieczna dla dzieci, osób starszych, osób o obniżonej odporności i alergików, którzy mają uczulenie na pyłki traw i roślin z grupy baldaszkowatych. Co zrobić, gdy widzimy barszcz?
W przypadku ujawnienia miejsca gdzie rośnie barszcz Sosnowskiego, warto poinformować Straż Miejską lub Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Mikołowie. Dokonamy w tej sprawie sprawdzenia czy wskazana roślina jest faktycznie barszczem Sosnowskiego i do kogo należy ten teren. Jeśli roślina ta znajduje się na terenie należącym do Gminy – odpowiednie służby dokonają jej usunięcia, a jeśli rośnie na terenie prywatnym – to powiadomimy o tym fakcie właściciela terenu, poprosimy go również o usunięcie tej rośliny.
Obecne przepisy nie dają nam podstaw prawnych do nakazania osobie usunięcia rośliny, jednak po skontaktowaniu się z osobami na których działkach rośnie barszcz Sosnowskiego – wielu mieszkańców stara się usunąć tę roślinę.
Bardzo pozytywnym przykładem jest Pan Marek Błaszczyk zajmujący się działalnością rolniczą m.in. na terenie sołectw Mokre i Paniowy. W profesjonalny sposób usuwa on nie tylko barszcz Sosnowskiego rosnący na jego terenie czy też w bezpośredniej okolicy jego pól, ale pomaga też usuwać tą niebezpieczną roślinę innym mieszkańcom. Działania te przyniosły już bardzo pozytywne skutki – za co serdecznie dziękujemy – informuje Bogusław Łuczyk, komendant Straży Miejskiej w Mikołowie.