W Mikołowie przy ul. Kościuszki składowane są odpady, które od kilku miesięcy budzą niepokój mieszkańców. Straż pożarna już kilkukrotnie interweniowała, przykrywała nieznany, śmierdzący proszek plandekami, pomimo nakazu utylizacji, nieznana substancja wciąż tam jest.
Straż pożarna kilkukrotnie już interweniowała, ale odpady nie zniknęły
Dostaliśmy zgłoszenie, nasze zastępy pojechały na miejsce zobaczyć co się dzieje. Na miejscu były worki z różnymi materiałami. Z Katowic Piotrowic wezwaliśmy na miejsce z jednostki chemicznej samochód rozpoznania chemicznego - pobrali próbki, ich spektrometry nie rozpoznały niebezpiecznych substancji, ale na miejscu był wyczuwalny zapach amoniaku. Straż pożarna doraźnie zabezpieczyła substancje plandeką, właściciel terenu dostał przykazanie, że ma to zutylizować i z naszej strony działania zostały zakończone - mówi Jakub Gendarz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Mikołowie - straż pożarna wykonała pomiary ponownie 26 lipca, mierniki niczego nie wykryły - dodaje.
Zgodnie z artykułem 183 Kodeksu Karnego składowanie w nieodpowiedni sposób odpadów niebezpiecznych dla zdrowia i życie jest karalne. Pytanie, czy faktycznie składowane na Kościuszki odpady można w ten sposób zakwalifikować.
Art. 183. Nieodpowiednie postępowanie z odpadami
§1. Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 - mówią przepisy KK.
Jak informuje asp. Klaudia Kempa z Komendy Powiatowej Policji w Mikołowie policja prowadzi śledztwo w tej sprawie zlecone przez Prokuraturę Rejonową. Prokurator rejonowa Maria Zaręba potwierdza z kolei, że składowane na ul. Kościuszki nieznane substancje faktycznie mogą podpadać pod art. 183 KK - śledztwo trwa.
O problemie wiadomo od marca - a odpady wciąż zalegają
Sytuacja jest absurdalna, bo przecież o podejrzanych odpadach wiadomo co najmniej od 20 marca, kiedy straż pożarna byłą wzywana do feralnego miejsca po raz pierwszy. Prokuratura i policja prowadzą w tej sprawie śledztwo i od kilku miesięcy nie potrafią jednoznacznie stwierdzić, czy charakterystyczny, śmierdzący, biały proszek jest niebezpieczny dla mieszkających w pobliżu ludzi i środowiska, czy nie.
Jeżeli jest niebezpieczny, to dlaczego nie został jeszcze usunięty? Jeżeli nie jest niebezpieczny, to po co ten cały ambaras? A jeżeli nadal nie wiadomo co to za substancja i czy jest zagrożeniem, to bardzo dyskusyjna jest skuteczność prowadzonego śledztwa.
Czekamy na oświadczenie miasta i prokuratury w tej sprawie - o sprawie będziemy informowali w kolejnych artykułach.