Wiadomości z Mikołowa

Tragedia pochodzącej z Mikołowa rodziny. Możemy pomóc!

  • Dodano: 2019-01-20 19:30, aktualizacja: 2019-01-20 20:31

Choć malutkiego Bruno nie ma jeszcze nie świecie to już musi mierzyć ze straszną chorobą. Potrzeba blisko 350 tys. złotych i „na wczoraj”!

Czekamy na dzień narodzin naszego synka. Na najwspanialsze i najgorsze zarazem. Gdy Bruno przyjdzie na świat, zacznie umierać! Jego serce nie da rady bić! Bez pilnej operacji pożegnamy nasze dziecko zaraz po tym, jak się urodzi. Mamy czas do 11 lutego – wtedy musimy stawić się w klinice. Jesteśmy pod ścianą, nie mamy czasu, porodu przecież nie da się przełożyć! – mówi Jagoda Salamończyk-Trynka, mama chłopca.

Chłopiec cierpi na rzadką chorobę zwaną Hypoplastic left heart syndrome - zespół niedorozwoju lewego serca. To wrodzona wada serca, polegająca na niewykształceniu prawidłowej lewej komory serca. Dziecko w okresie płodowym rozwija się w sposób prawidłowy, gdyż krwiobieg funkcjonuje z wyłączeniem płuc, a natlenowana krew jest dostarczana z organizmu matki. Układ taki działa dzięki przewodowi tętniczemu Botalla (PDA) łączącemu bezpośrednio tętnicę płucną z aortą.

Niestety, bez szybkiej interwencji kardiochirurgicznej wada ta jest wadą śmiertelną. W ciągu kilku dni po narodzinach dochodzi do śmierci dziecka ze względu na samoistne zamknięcie się przewodu Botalla i niemożność dostarczenia natlenowanej krwi do organizmu.

Pierwsza reakcja? Szok, rozpacz... Nie do porównania z niczym, co czuliśmy wcześniej. Następna – szukanie pomocy. Możliwości leczenia, otrzymania jakiejkolwiek nadziei. Znaleźliśmy ją i żyjemy nią do tej pory. Znaleźliśmy wiele osób w podobnej sytuacji, których dzieci jeszcze są bezpieczne w brzuchu lub już żyją i mają się dobrze... Poznaliśmy różne historie, różnych rodziców. Wszystkich nas łączy jedno - bezwzględna walka o życie naszych dzieciaków! Patrzyliśmy na zdjęcia dzieci, które udało się uratować, którym udało się przeżyć, na ich szczęśliwe, uśmiechnięte buzie. Bruno może być wśród nich, może żyć i braciszkiem dla Lary! – mówią rodzice chłopca.

Aby uratować małego Bruna jest tylko jedno wyjście – szybka operacja kardiochirurgiczna, której wykonania podjęła się Klinika Uniwersytecka w Munster, po tym jak rodzice Bruna nie otrzymali gwarancji operacyjnego leczenia dziecka w Polsce.

Rodzice innych dzieci z połową serca wskazali nam miejsce, które specjalizuje się w leczeniu dzieci z tą wadą. Klinika Uniwersytecka w Munster, znakomity szpital, w której maluszki z wadami serca operuje wybitny kardiochirurg dziecięcy, profesor Edward Malec ze swoim zespołem. Dzieci, gdzie indziej skazane na śmierć, wracają stamtąd i żyją! Na Bruna czeka już miejsce – wiemy na 100 proc., że operacja się odbędzie i nasz synek będzie mieć najlepszą opiekę! Będziemy też mogli być przy nim przez cały czas. Nie wypuszczać go z ramion. Wada serca Bruna jest ewolucyjna – postępuje i może się jeszcze zmienić. Jest też nieobliczalna, w każdej chwili może zniszczyć to co jest najcenniejsze - życie naszego dziecka. Dlatego Bruno musi być w rękach najlepszych lekarzy! Tylko tak dostanie szansą, by żyć! – apelują rodzice maleństwa.

Jak pomóc? Jest to możliwe na co najmniej dwa sposoby – poprzez zbiórkę w serwisie siepomaga.pl, a także poprzez wzięcie udziału w licytacjach internetowych (wystarczy dołączyć do grupy na Facebooku). Chłopczyk ma także założony na Facebooku specjalny profil, na którym rodzice regularnie uzupełniają informacje o stanie zdrowia synka.

Liczymy na Was!

Dodaj komentarz

chcę otrzymać bezpłatny newsletter portalu mojMikolow.pl.

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Wydawca portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Czytaj również